W dniu odbioru dumnie stanęliśmy na postumencie fittingowym, ja i Vento. Wstępna diagnoza wykazała konieczność dopasowania lemondki, podłokietników oraz poziomu nietypowego dla mnie siodła. Rama w rozmiarze 480 mm „S” idealnie komponowała się z moim wzrostem 165 cm. Po dokonanych zmianach od razu poczułam, że zaczynamy stanowić jeden zespół gotowy na wyzwania.

Foto: Krystyn Lipiarski swietnapozycja.pl

Zaplanowany przeze mnie miniony sezon triathlonowy nie obfitował w starty. Pzrewidzialam start w 4 imprezach, ale z uwagi na ich różnorodność, okazał sie być niezwykle treściwy. Jeszcze zanim ostatecznie ustaliłam kalendarz, redakcja wyposażyła mnie w topowy model triathlonówki Krossa – Vento TR 4.0.

W pierwszej kolejności pojawiliśmy się na debiutującym w kalendarzu tri DIABLAK Beskid Extreme Triathlon w Żywcu.

Foto: Basia Ogrodniczak pstrykawka.pl

19 czerwca o 4.30 przy zaporze na Jeziorze Żywieckim do wody wskoczyło 48 śmiałków – wśród pięciu kobiet także i ja. Po ponad 3,6 km odcinku pływackim rozpoczęłam moje zmagania ze 180 km trasą na rowerze. Później 44 km biegu z metą na szczycie Diablaka – 1725 m n.p.m. W sumie do pokonania ok. 5600 m przewyższenia. Trasa rowerowa prowadziła z Żywca przez Lipową – Szczyrk – Wisłę – Istebną – Koniaków – Milówkę – Węgierska Górkę na powrót do Żywca. Dwie pętle, każda licząca ok. 89,35 km i 1596 m przewyższenia. Mając to na uwadze, przed zawodami doszło do wymiany zębatek, standardowych 53-39T na kompaktowe 50-34. Reszta, wcześniej dopasowana, pozostała bez zmian. Rower od samego początku posłusznie wykonywał moje polecenia. Płynne działanie napędu umożliwiło skupienie całej uwagi na trasie. Superlekkie koła pozwoliły mi pokonywać podjazdy w szybszym niż zazwyczaj tempie, co najbardziej poczułam w czasie wjazdu na Kubalonkę, Przełęcz Salmopolską, pod Zamek Prezydenta RP w Wiśle, Ochodzitą w Istebnej oraz na krótkim, ale jakże treściwym podjeździe w Koniakowie. Warto w tym miejscu podkreślić fakt, iż masa kół VENTO TR 4.0 (przedniego 1180 g, tylnego 1640 g) jest niższa od wielu modeli znajdujących się w znacznie droższych rowerach tego typu (np. za ok. 15 tys. zł), dowodzi tego również masa opon Schwalbe One Folding 700-23C (242 g, dętka 108 g). Zjazdy w tym morderczym wyścigu stanowiły czystą przyjemność, chwilę wytchnienia dzięki absolutnej spójności z rowerem. Ułożenie w pozycji aero na lemondce w sposób znaczący ułatwiało pokonywanie prostych odcinków. Z kolei gdy na drugiej pętli zaczęło mocniej wiać w twarz i pojawiły się boczne porywy, utrzymanie prędkości na poziomie co najmniej 34 km/h nie stanowiło większego problemu i nie było przeze mnie okupione utratą sił. Ale były i też takie momenty, kiedy lekkie koła Krossa w połączeniu ze sporymi przekrojami rur ramy i moją wagą (51 kg) przy silnych, bocznych podmuchach wiatru powodowały zepchnięcie z właściwego toru, przez co jazda stawała się już mniej stabilna, wymagająca zwiększonej uwagi i wręcz siłowego trzymania lemondki. Poza tym koła, mimo swej lekkości, dzielnie znosiły wszelkiego rodzaju nierówności asfaltowe, których na trasie trochę było, a w połączeniu z carbonowym widelcem dobrze je tłumiły, co z kolei przełożyło się na komfort jazdy. Hamulce zapewniały poczucie pełnego bezpieczeństwa i panowania nad jednośladem. Jedyne zastrzeżenia pojawiły się co do siodła, a zwłaszcza jego zbyt dla mnie szeroko rozstawionej przedniej części. Reasumując, debiut na Kross VENTO TR 4.0 dał mi pierwszą pozycję wśród „diablaczek” na odcinku rowerowym!


Po DIABLAK Extreme Triathlon przyszedł czas na Bydgoszcz Triathlon.

Foto: Paweł Naskrent/Maratomania.pl

Zawody zdecydowanie krótsze i szybsze – idealne dla testowanego jednośladu. Trasa rowerowa (45 km – 2 pętle) poprowadzona interwałowo w większości dobrej jakości asfaltem (o suchej nawierzchni) pozwoliła na płynną i dynamiczną jazdę. Jedynie kilka przejazdów przez torowisko psuło zabawę, ale i z nimi Kross VENTO TR 4.0 świetnie sobie poradził dzięki kołom i przedniemu, w pełni carbonowemu widelcowi. Przejazd w zasadzie na blacie z hamowaniem na skrzyżowaniach. Podczas tego startu w sposób znaczący odczułam korzystne połączenie aerodynamicznych możliwości ramy, widelca oraz kierownicy FSA Vision 420 mm z wysięgnikiem Vision Trimax. Porównując moje wyniki z poprzedniego roku, odcinek rowerowy poprawiłam o 5 min 5 s i to pomimo wiatru, który tym razem z ogromnym zapałem towarzyszył mi przez całą drogę. Natomiast czas odcinka rowerowego, jaki wykręciłam – 1:20:19 – był najlepszy wśród kobiet startujących w rozgrywanych w ramach Bydgoszcz Triathlon Międzynarodowych Mistrzostw Prawników.

Prawdziwym wyzwaniem dla Kross VENTO TR 4.0 okazał się start w Volkswagen Slovakia Oravaman w Zubercu. To była trasa wybitnie nie pod rower czasowy.

Foto: Volkswagen Slovakia Oravaman

Na 90 km (dwie pętle) było 2300 m przewyższenia. Kręte podjazdy i zjazdy o nachyleniu 12%, z ostatnim jednokilometrowym odcinkiem prowadzącym do strefy zmian, który miał 14%! Niestety z braku czasu nie wymieniłam zębatek i pojechałam w standardowych 53-39T. To był bardzo poważny błąd, którego skutki zaczęłam odczuwać dosłownie z każdym metrem wspinania się pod górę odcinków liczących, bagatela, po ok. 6 km. Co więcej, zjazdy, które do tej pory dawały wytchnienie, wobec bardzo niesprzyjających tego dnia warunków atmosferycznych (temp. ok. 10o C, silny wiatr i opady deszczu, miejscami bardzo obfite) powodowały, że odcinek rowerowy zdawał się nie mieć końca. Mocno wychłodzone mięśnie przestały w sposób efektywny pracować, zmarznięte palce z trudem już obsługiwały „panel przerzutkowy”.

Aerodynamika, która wcześniej budziła zadowolenie, tym razem się nie sprawdziła. Masa roweru (8510 g + moja waga) nie była w stanie zmierzyć się z bocznymi podmuchami wiatru, przez co na zjazdach było nerwowo, musiałam bardzo mocno trzymać kierownicę. Nie było szans na odrobienie strat „podjazdowych”, to była walka o przetrwanie. Mimo to razem z Kross VENTO TR 4.0 w czasie 4:48:45 ukończyłam odcinek rowerowy! Po trudach, których doświadczyłam, pozostaje satysfakcja, bo właśnie ukończenie tej części w limicie czasowym dało możliwość dalszej kontynuacji zawodów i... jako jedyna z 4 startujących Polek tego dokonałam!

Niejako zwieńczeniem sezonu był start w Herbalife Gdynia Triathlon. Mając na uwadze etap rowerowy, można rzec, iż był to piękny, liczący 90 km (jedna pętla!), pofałdowany odcinek po Kaszubach o sumarycznym przewyższeniu 764 m z różnicą wysokości od 1 do 208 m n.p.m. Jednak, wbrew pozorom, lekko nie było.

Foto: Paweł Naskrent/Maratomania.pl

Odczuwając jeszcze w nogach Oravamana oraz przebiegnięte dwa tygodnie wcześniej górskie 110 km, byłam w stanie pokonać ten odcinek w czasie 2:59:36. Tym razem znów bardzo pomocny w bojach okazał się testowany VENTO. Pozycja aero pozwalała na śmiałą, a zarazem oszczędną w siłę jazdę i to pomimo wiejącego z naprzeciwka wiatru. Jedynie siodełko Velo VL-9093 ISM nie dawało komfortu i wymuszało naprzemienną pozycję jazdy – bardziej wysuniętą do przodu bądź do tyłu. Ale – summa summarum – w tych dość mocno obstawionych prestiżowo zawodach w strefie zmian po odcinku rowerowym zameldowałam się jako 55. kobieta spośród 190, które ukończyły zawody.

Zestaw zawodów, w których startowałam w sposób jednoznaczny wskazał, iż Kross VENTO TR 4.0 bardzo lubi proste lub lekko interwałowe odcinki. Przezwyciężanie wiatru, bez znaczących strat w siłach prowadzącego, nie jest mu straszne, o ile wieje z naprzeciwka. Prawidłowe ustawienie roweru daje komfort pokonywania zwłaszcza bardzo długich tras. Komponenty, z których składa się testowany egzemplarz działają poprawnie. Jedynie hamulce Tektro RX4.1/Shimano BR-5800 z czasem straciły swoją moc. Mnie osobiście siodło dawało się we znaki, co prawda nie zawsze, ale jednak.

Do powyższego można dodać jeszcze spostrzeżenia drugiego naszego testera, Darka Górki który Vento podsumował tak: Fajnie, że da się regulować rozstaw lemondki, bo w poprzednim modelu nie było to możliwe. Napęd, jak cały rower, przeznaczony jest na typowo płaskie trasy. Szacuneczek dla szanownej użytkowniczki za Oravamana na tym zestawie. Manetka przedniej przerzutki dość ciężko chodzi. Nie wiem, czy to kwestia brudnych linek czy taki urok, ale trudno leżąc na lemondce, samymi palcami przeciągnąć. Przy małych prędkościach na lemondce zachowuje się stabilnie, ale przy dużych zaczyna lekko myszkować. Może to kwestia bardzo krótkiego mostka? W zakrętach trzeba się mocniej złożyć. Bardzo dynamiczny, szybko się zbiera.

Dodano: 2017-04-12

Autor: Klaudia Dominiak, Draiusz Górka. Zdjecie startowe: Basia Ogrodniczak pstrykawka.pl

Reklama