Karkonoszman
Chmury wiszące nad górami, temperatura oscylująca w granicach 10 stopni Celsjusza. Pogoda niczym z Trylogii Tolkiena przywitała niespełna 50 śmiałków chcących zmierzyć się z drugą edycją Triathlonu Karkonoskiego, imprezy na dystansie 1900m pływania, prawie 90km na rowerze oraz 21,1 km biegania, a wszystko to w trudnych górskich warunkach Polskich Karkonoszy.
Decyzja o starcie w czerwcowych zawodach zapadła dużo wcześniej, było więc trochę czasu na przygotowania. Triathlonowy amator za jakiego się uważam do tej pory nie mający styczności z treningiem, a tym bardziej rywalizacją w górach, człowiek z nizin postanowił pokonać kolejne bariery, przeżyć doskonałą przygodę, spełnić się sportowo taką przynajmniej miałem nadzieję.
Na miejsce startu (Zamek Czocha) dotarliśmy w sobotę 20 czerwca. Tutaj również zlokalizowane było biuro zawodów, baza noclegowa oraz miejsce gdzie wieczorem odbyła się odprawa techniczna dla zawodników i ich suportów. Jednym z wielu wyróżniających elementów Karkonoszmana jest konieczność posiadania zespołu towarzyszącego każdemu zawodnikowi przez okres trwania całych zawodów.
Niedziela 5 rano pobudka, szybkie śniadanie przygotowane w zamkowej restauracji, wprowadzenie sprzętu do strefy zmian, ubieranie pianki, dopinanie wszystkiego na ostatni guzik, a wszystko to w zamkowym mrocznym przedsionku, niesłychanym stresie i temperaturze 7 stopni. 7:00 zaczęło się pływanie w jeziorze Leśniańskim i początek jak się później okazało niesamowitej przygody. Nieco ponad 35min i znów jestem na lądzie, szybki podbieg po stromym zboczu jeziora i jestem w strefie zmian. Kask, wiatrówka, buty i w drogę na kolejny etap, 84km jazdy rowerem, a wśród nich podjazdy ze Świeradowa do Szklarskiej, Przesieka i Sosnówka znane z Tour de Pologne i mistrzostw Polski w kolarstwie szosowym. Warunki trudne, mokry miejscami asfalt, oraz wrażenie ciągłej wspinaczki skutecznie pozwala nabrać pokory do rywalizacji w górskich warunkach. Walka na trasie kolarskiej zajęła grubo powyżej trzech godzin. Górny Karpacz nieopodal Świątyni Wang to tutaj zlokalizowana jest strefa zmian T2 przygotowywana przez zespół wspierający każdego zawodnika. https://www.nuovosud.it/articoli/138993-tecnologia-e-internet/i-sistemi-di-pagamenti-nei-casin%C3%B2-online-italiani-pi%C3%B9 Szybka zmiana butów, kilka kropli wody i zbieg Chomontową drogą znowu do Przesieki, by tam rozpocząć mozolne podejście asfaltowym szlakiem aż na Odrodzenie. Uff jestem na górze teraz jeszcze tylko 10km biegu granią mijając po drodze Słonecznik, Wielki i Mały Staw by wreszcie pojawić się przy Domu Śląskim. Ostatni etap rywalizacji to wejście na szczyt Śnieżki w obecności członka naszego zespołu, który wjechał na górę wyciągiem. W przypadku kilku drużyn zawodnicy pokonywali cały dystans biegowy z członkiem swojego zespołu. Meta zawodów usytuowana na samym szczycie daje ostro w kość dając jednocześnie wielką satysfakcją dla wszystkich kończących rywalizację. Ponad 7 godzin, tyle spędziłem na trasie liczącej ponad 100km i 3100m w pionie.
Po zakończonej rywalizacji w Domu Śląskim odbyła się ceremonia dekoracji zwycięzców, rozdanie koszulek finishera oraz oficjalne zakończenie zawodów. Zjazd wyciągiem do Karpacza, odbiór sprzętu ze strefy zmian tak zakończyliśmy ten długi, wyczerpujący dzień. Edycja 2016 odbędzie się 19 czerwca, na liście startowej zapisanych jest 100 uczestników żądnych wrażeń i pokonania swoich słabości. Cel na ten rok? Lepszy wynik na Śnieżce, jeszcze lepsza zabawa i kolejna wspaniała przygoda. Do zobaczenia
Dodano: 2016-06-01
Autor: tekst: Piotr Padee, foto: Joanna Sprogis
Reklama