Piąta edycja zawodów rozegrana została w drugi weekend września, niezmiennie nad podkrakowskim zalewem Kryspinów. Nowością tej edycji jest obecność sponsora tytularnego którego wejście do organizacji trzeba przyznać, nadało imprezie nowego rozmachu. Dla mnie była to już czwarte spotkanie z „żelaznym smokiem” i na przestrzeni tych lat widać bardzo duży postęp jaki przeszła impreza.

W tym roku udział wzięło ponad 500 zawodników, po raz pierwszy zapisy zostały zakończone wiele dni przed terminem imprezy z powodu osiągnięcia limitu zawodników. Dla mnie zawody mają kilka ewidentnych zalet i to, że są na południu Polski i w zawiązku z tym nie muszę spędzić kilkunastu godzin w samochodzie jest tylko jedną z nich. Kolejna to termin, nie jestem już debiutantem ale w sezon wchodzę powoli dlatego najlepszą wydolność osiągam dopiero w jego drugiej połowię, dlatego początek września jest pod tym względem idealny. Dla chcących rozpocząć swoją przygodę z triathlonem będzie on też odpowiedni z tych samych powodów, daje dużo czasu na przygotowanie się już w trakcie sezonu nawet jeżeli zima nie została odpowiednio przepracowana. A odkąd w zeszłym roku został wprowadzony także dystans sprinterski zawody wydają się idealne na debiut.


Pływanie w stosunkowo dużym zbiorniku to także plus bo pozwala na swobodne rozpłynięcie się zawodników po starcie i znacznie mniejszy efekt pralki. Pierwsza boja nawrotowa jest dopiero po ponad 600 metrach co też korzystnie wpływa na ograniczenie tłoku i przepychanek na nawrotach. Zdecydowanej zmianie uległa w tym roku strefa zmian a powodem była konieczność pomieszczenia znacznie większej ilość rowerów. Przechowywanie sprzętu w skrzynkach zostało zastąpione systemem worków w strefie T1 i T2. Przyzwyczajonym do skrzynek może to początkowo sprawić problem mentalny jednak generalnie jest to na plus bo rozładowuje tłok w strefie. Można też powiedzieć, że system taki staje się standardem na wszystkich prestiżowych imprezach co może też świadczyć o ambicjach organizatorów OID.


Trasa kolarska po zeszłorocznej dość gruntownej zmianie w tym roku pozostała prawie taka sama. Prawie ponieważ minimalnie wydłużono pętlę dodając w jej środku krótki odcinek z nawrotką co łącznie dodało do dystansu rowerowego ponad 3 kilometry i teraz trasa miała 41 km. Po zeszłorocznej zmianie etap kolarski to dla mnie jeden z najfajniejszych punktów zawodów Iron Dragon. Przede wszystkim dlatego, że jest rozgrywany na krótkich 10 km pętlach i nawet osoby (do których też należę) wychodzące z wody w połowie stawki mogą „załapać” się na jazdę z bardzo mocną ekipą. Udało mi się tak rok temu, udało się i tym razem. Dobra współpraca z kilkoma zawodnikami (jak się okazało na mecie wśród nich był zwycięzca zawodów Tomasz Szala) sprawiła, że byłem wstanie nadrobić straty z wody i po etapie rowerowym awansować na 7 pozycję ze 159! Trasa kolarska ma jedna też swoje wady, podstawkową jest jej mała pojemność, w tym roku sądzę, że osiągnęła kres swoich możliwości i jeżeli organizatorzy chcą myśleć o rozwoju i zwiększeniu liczby startujących to w przyszłym roku ten element będzie musiał ulec zmianie. Drugą, słabą stroną jest konieczność liczenia okrążeń których trzeba zrobić cztery. Trasa biegu pozostała praktycznie nie zmieniona względem zeszłego roku i dobrze bo podoba mi się, że poprowadzona jest dookoła zalewu w połowie drogami gruntowymi a tylko w połowie asfaltem. Wiem, że to nie sprzyja pobijaniu życiówek ale za to jest fajniej. Jedyne co zmieniono to pierwszy kilometr zaraz za strefą zmian i zamiast niefajnej, dziurawej ścieżki wydeptanej wśród łąk trasa poprowadzona został 200 m asfaltem a następnie od razu wprowadzona na szeroką drogę gruntową. Dobra zmiana.


Biuro zawodów, strefa finishera, posiłki regeneracyjne ogólnie organizacja zawodów zauważalnie weszła na wyższy poziom co dobrze wróży na przyszłość. Warte podkreślenia jest to, że oprócz zwyczajowych nagród dla zwycięzców poszczególnych kategorii co roku wśród startujących rozlosowywany jest rower a w tym roku był to triathlonowy Argon 18. Warto też docenić, że przed zasadniczym dystansem rozgrywany jest szereg zawodów aquathlonu dla dzieci w wieku od 7 do 15 lat dlatego na zawody przyjeżdżają całe sportowe rodziny i dzień zmienia się w sportowy piknik któremu sprzyja wspaniała pogoda do której organizatorzy mają już od kilku lat wyjątkowe szczęście. I to jeszcze jeden atut zawodów nad podkrakowskim zalewem Kryspinów.

Dodano: 2017-09-14

Autor: Tekst: Paweł Kisielewski, zdjęcia: Łukasz Bułka

Reklama