Zapadła decyzja: jedziemy na Super League Triathlon w Poznaniu! Ciekawi jak wygląda ta duża, trzydniowa impreza. Z bogatej oferty dystansów Marek i Benek chcieli spróbować czegoś nowego, czyli zmierzyć się z pięcioma zmianami na dystansie Enduro w sobotę, oraz na 1/8 w niedziele, ja zaplanowałem atak na „życiówkę” na 1/2 IM. Do wyboru były też 1/4 IM (w tym sztafety) oraz Enduro super sprint.
Samo miejsce i oprawa- bajka. Poznańska Malta jest piękna, fantastycznie zagospodarowana, świetnie nadaje się nie tylko na organizację samych zawodów ale również aby stanowić zaplecze rekreacyjne dla rodzin towarzyszących zawodnikom. Są też dodatkowe atrakcje w postaci zawodów dla dzieci czy możności kibicowania rywalizacji najlepszych na świecie zawodników PRO w bardzo widowiskowych zawodach kwalifikacyjnych SLT. Już samo oglądanie ich wyczynów nastraja do startu i dania z siebie wszystkiego!

Sobota - Enduro
Przelatująca eskadra samolotów grupy „Żelaznego” kreśli na niebie fantastyczne figury, z głośników płynie energetyczna muzyka, do boju zagrzewa konferansjer i już czuję podwyższony puls oraz przypływ adrenaliny. Żar leje się z nieba pomimo wczesnej godziny, a ja, jak wielu innych zawodników, chcę już wskoczyć do chłodnej wody jeziora Maltańskiego. Licznie zgromadzone rodziny mają doskonałe warunki do kibicowania: pojemne trybuny z widokiem na akwen, place zabaw oraz zadbana zieleń, w której cieniu można odpocząć. W odróżnieniu od standardowych zawodów triathlonowych, tym razem przyjdzie nam pokonać wszystkie dyscypliny dwukrotnie, wizytując strefę zmian aż 5 razy. I tak po 400m pływania w jeziorze Maltańskim, musimy przejechać 10 km na rowerze, żeby na koniec pierwszej rundy przebiec 2,5 km ścieżką wzdłuż jeziora, a następnie powtórzyć wszystkie te dyscypliny jeszcze raz. Dla mnie największą trudnością, a zarazem odkryciem, okazała się dobra organizacja w strefie zmian. W tej formule zawodów można na niej dużo zyskać lub stracić. Za każdym razem, kończąc dyscyplinę z pierwszego cyklu, muszę pilnować, aby rzeczy były dobrze poukładane i przygotowane na ponowne ich założenie w drugim cyklu tej samej dyscypliny. Również nowością dla mnie, po pierwszym etapie biegowym, jest wskoczenie do wody w czepku i okularkach. Jestem już mocno rozgrzany, na szczęście kontakt z zimną wodą nie kończy się niepożądanym skurczem mięśni. Kilku zawodników ma trudności w organizacji swoich rzeczy w strefie zmian, a ci, którzy zrobią to najlepiej, mają największe szanse na zwycięstwo. Za linią mety na zawodników czekają medale finishera, masaże i szeroka oferta bufetu.

Niedziela 3/8 IM i 1/8 IM
Na wieczornej odprawie ogłoszony został komunikat z decyzją organizatorów o skróceniu dla amatorów dystansu 1/2 IM. Powodem są zapowiadane na dzień następny upały i związana z nimi troska o bezpieczeństwo zawodników. Czyli do pokonania będzie 1,5 km w wodzie, 68 km na rowerze i 15 km biegu. Decyzja na pewno nie łatwa i nie wszystkim się spodobała. Szczególnie tym którzy przyjechali do Poznania po wynik na „połówce”. Sam do nich należałem, miał to być dla mnie jeden z głównych startów w sezonie, jednak uwzględniając warunki jakie panowały w dniach poprzedzających start i prognozy na niedziele uważałem, decyzję raczej za słuszną. Na etapie biegowym z lejącym się na głowę żarem gdy od mety wciąż dzieliło mnie jeszcze ładnych parę kilometrów byłem już tego absolutnie pewny. To nie były warunki na robienie życiówki, przynajmniej nie dla mnie. Później specjalnie sprawdziłem, w tą niedziele na Malcie w Poznaniu było o dobrych kilka stopni upalniej niż na Malcie na Morzu Śródziemnym! Mimo to na starcie stawiło się 610 zawodników na 1/2 IM i 267 na 1/8. Zawodnicy z dystansu 1/8 rywalizowali na tej samej trasie tylko start był przesunięty o 1,5 godziny aby nie tworzyć niepotrzebnego tłoku w strefie i na trasie. Bardzo mądrze.
Start do pływania miał być falowy, bardzo mi to odpowiada bo nie jest to moja mocna strona a liczenie czasu netto pozwala wejść do wody z tyłu bez utraty cennych minut. Ale organizatorzy wprowadzili jeszcze jedną modyfikację która dodatkowo miała uspokoić etap pływacki. Zawodnicy startowali czwórkami, ze specjalnie ustawionych boxów, w kilku sekundowych odstępach na sygnał sędziego. Rozciągnęło to start na ponad 10 minut co może wydawać się dość dziwne ale dzięki temu był to chyba najspokojniejszy etap pływacki jaki pamiętam. Zdecydowanie polecam tym, którzy nie czują się pewnie w wodzie. Odcinek kolarski ustawiony był w formie pętli o długości 22 km, którą należało pokonać trzykrotnie. Za wyjątkiem krótkiego dojazdu ze strefy, cała pętla przebiegała po czteropasmowej ulicy między Poznaniem a Swarzędzem. W każdą stronę zawodnicy mieli do dyspozycji po dwa pasy jezdni co dawało duży komfort i swobodę jazdy. Żadnych zwężeń, ciasnych zakrętów i tym podobnych. Każdy miał wystarczająco dużo miejsca aby jechać i wyprzedzać zgodnie z przepisami. Jeżeli ktoś draftował to tylko dlatego, że miał taki zamiar, warunki do tego nie zmuszały. Trasa wbrew pozorom nie była płaska, w stronę Swarzędza nachylona lekko w dół pozwalała na uzyskiwanie wysokich średnich, ale już powrót do Poznania odbywał się lekko pod górę a do tego pod wiatr, który z pętli na pętlę przybierał na sile. Nie ma co ukrywać dał się trochę we znaki i miał wpływ na ostateczny rezultat.
Ostatnia część zawodów to trzy pętle po 5 km szybkiej i malowniczej trasy wzdłuż brzegu jeziora Maltańskiego. Gdy zaczynałem bieg dochodziła dopiero 11 ale słońce zdążyło już wejść „na obroty” i przypiekało ostro a praktycznie cały dystans przebiegał po odsłoniętym brzegu. Trochę chłodził wiatr ale tylko w jednym kierunku, gdy się wracało wiał w plecy i wrażenie upału jeszcze się potęgowało. Na szczęście organizator był właściwie przygotowany na takie warunki i na trasie było czym się chłodzić. Moja taktyka dotarcia do mety szybko podzieliła pętle na odcinki pomiędzy punktami nawodnienia i schłodzenia: woreczki z lodem, bufet z piciem, kurtyna wodna, drugi bufet z piciem i gąbkami z wodą, znowu kurtyna wodna, znowu bufet, nawrót, kolejna pętla i od początku woreczek z lodem.... Obliczyłem, że na 15 km biegu zużyłem ok. 2,5 litra wody z czego większość wypiłem. Wcześniej na rowerze wlałem w siebie wszystko co miałem czyli 2 litry izotonika i wody. Cztery litry w cztery godziny tak najkrócej można podsumować zawody w Poznaniu.
Na szczęście na mecie oprócz medalu finiszera czekało wszystko co pozwalało dojść do siebie po tak dużym wysiłku, napoje, owoce, posiłki regeneracyjne, zimne piwo, masaże i prysznice. Była też atmosfera dużego pikniku.

Nasze starty były pełne wrażeń i pozytywnych emocji. Przebieg zawodów oceniamy na wzorowy - rolling start w grupach czasowych pozwolił uniknąć chaosu i pralki na pływaniu. Doskonale zabezpieczona szeroką trasą rowerowa pozwalała bezpiecznie i ambitnie jechać indywidualnie. A na trasie biegowej organizatorzy na szczęście podołali trudnościom jakie niósł upał. Na pewno start dwa dni z rzędu w tych temperaturach był wyzwaniem, ale też doskonałym doświadczeniem i nauką na przyszłość. W każdym razie: podobało nam się i chętnie tu wrócimy!

Dodano: 2019-07-10

Autor: Paweł Kisielewski, Marek Peszt, Benedykt Walerowski

Reklama