Nad jezioro Czorsztyńskie pojechaliśmy w trójkę, każdy z nas startował już tutaj wcześniej ale absolutnym weteranem jest Marek.

Marek Peszt (open 21, kat. 9): to już mój piąty Frydman Triathlon w którym uczestniczę. Jak co roku chętnie tu wracam z kilku powodów: świetna rodzinna atmosfera z życzliwymi organizatorami, bliskość gór na wyciągniecie ręki (Pieniny, Gorce, Tatry) oraz urokliwy krajobraz Spiszu i Jeziora Czorsztyńskiego. Dodatkowo jest to jedna z nielicznych , jak nie jedyna górska "olimpijka" w Polsce. W tym roku prognoza zapowiadała deszczową pogodę, jednak na czas zawodów sprawiła nam miłą niespodziankę. Nie padało, temperatura była optymalna i może tylko nieprzyjemny wiatr na etapie rowerowym sprawiał dodatkowe kłopoty. Miłym prezentem od organizatora był dyplom otrzymany zaraz po przekroczeniu mety ze swoim czasem oraz zajętym miejscem w "generalce" oraz w "kategorii wiekowej". Połączenie lokalnego festynu rodzinnego z zawodami triathlonowymi przyciągnęło dodatkowych kibiców przy trasie biegowej, co było przyjemną integracją społeczności lokalnej ze sportowcami. Nowością w tym roku było losowanie profesjonalnej pianki triathlonowej wśród osób które ukończyły zawody. Już się nie mogę doczekać przyszłorocznej jubileuszowej,10 edycji Frydman Triathlonu.


Benedykt Walerowski (open 16, kat. 6): Frydman triathlon 2018 będę wspominać miło z wielu powodów. Byłem tam drugi raz, lecz pierwszy raz w życiu na dystansie sprinterskim. Niezwykle podobała mi się dynamika zawodów oraz ich przebieg, gdyż ze względu na dobrą organizację wszystko było klarowne, szybkie i przyjazne dla uczestników. Mimo prognozy, pogoda była łaskawa, co zaowocowało przyjemną rywalizacją również ze względu na obecność kibiców, z którymi po zawodach można było porozmawiać na festynie. Frydman znów mnie zachęcił do tego, by wystartować tam w kolejnych edycjach, które mogę ze spokojnym sumieniem polecić każdemu triathloniście.


Paweł Kisielewski (open 17, kat. 6): dla mnie był to drugi start we Frydmanie. W jeden z najpiękniejszych zakątków Polski wróciłem po 3 latach przerwy. Nie ukrywam, że dla mnie największym magnesem jest trasa kolarska, górska, z duża ilością podjazdów i pięknych widoków. W tym roku prognoza pogody nie były optymistyczne a jednak w efekcie warunki okazały się optymalne, ani za zimno, ani za gorąco. Ciemne chmury ciągle przelatywały to z jednej to z drugiej strony a jednak same zawody odbyły się na sucho. Bardzo miłym zaskoczeniem była temperatura wody w jeziorze, wyższa o ładnych kilka stopni od temperatury powietrza. Bardzo duży akwen to wbrew pozorom atut dla osób które nie czujące się pewnie w wodzie. Powodów są dwa, duża ilość ludzi nie wywołuje tak dużej fali jak na małych zalewach a do tego łatwiej zaleźć sobie spokojny kawałek wody i płynąć równym tempem. Zaskoczeniem było dla mnie poprowadzenie całej trasy biegowej przez środek miejscowości (podczas ostatniego mojego startu połowa trasy biegła wałem przeciw powodziowym). Fajnie bo dzięki temu na trasie zgromadzili się kibice dopingujący zawodników a to zawsze jest miłe i faktycznie dające energię. Jednak największym zaskoczeniem spotkało mnie po przekroczeniu linii mety. Jeszcze nie zdążyło mi tętno opaść do normalnego stanu a już podeszła do mnie Pani z dyplomem w ręce gdzie oprócz gratulacji znajdowały się dokładne wyniki właśnie co zakończonych zawodów. I to pełne, czas ogólny, czasy poszczególny etapów, miejsce open i miejsce w kategorii. Na żadnych zawodach nie miałem pełnych wyników 3 minuty po przekroczeniu linii mety! Super! Duże brawa dla organizatorów za sprawność!


A o oto jeszcze relacja organizatorów.
W zawodach wzięło udział ponad 130 śmiałków, którym nie straszne były niesprzyjające warunki atmosferyczne. Równo o godzinie 11.30 wskoczyli do wody, o temperaturze 18° C , rozpoczynając tym samym zawody.


Na plaży, przy przystani zgromadzili się kibice, którzy gorąco dopingowali uczestników w pływaniu. Zawodnicy mogli też liczyć na serdeczne uśmiechy mieszkańców podczas biegu ulicami Frydmana.


Dzięki przerwie w deszczu, pogoda podczas trasy rowerowej pozwoliła śmiałkom nacieszyć oczy pięknymi krajobrazami polskiego Spisza.
Zawody rozegrały się na dwóch dystansach - olimpijskim oraz sprinterskim.
W pierwszym należało pokonać 1,5 km odcinek pływacki, następnie 40 km trasę rowerową, a na końcu przebiec 10 km .
W drugim natomiast długość poszczególnych odcinków była o połowę krótsza.
Na dystansie olimpijskim wśród pań zwyciężyła Daria Radczuk z Krakowa, 2. Hajnos-Małecka Maria – Szaflary a 3. Czechowska-Madej Katarzyna – Iwanowice a wśród panów Łukasz Wojtyna z Warszawy, 2. Dudziak Tomasz – Kraków a 3. Mazurkiewicz Marek –Kraków.
W konkurencji sprinterskiej najszybszą kobietą okazała się być Justyna Woźniak reprezentująca Kraków, 2. Janicka-Jawor Joanna – Mysłowice, 3. Jargiło Katarzyna –Tylmanowa z kolei najszybszym mężczyzną został Aleksander Wójcik z Krakowa, 2. Bijak Patryk – Kamień a 3. Szubert Paweł –Wierzchosławice. Dzięki uprzejmości wójta Jakuba Jamroza na mecie każdy zawodnik dostał piękny medal ufundowany przez Gminę Łapsze Niżne. Wójt osobiście wręczał puchary zwycięzcom.


Emocje nie skończyły się na sportowej rywalizacji. Na zakończenie zawodów odbyło się losowanie „pianki triathlonowej” DARE2SWIM ufundowanej przez firmę „M&M Sport” z Warszawy. Jej posiadaczem został Krzysztof Horodecki z Rzeszowa (zawodnik myślał że to będzie pechowy dzień „złapał gumę” na 3km – szczęście w losowaniu zmieniło wszystko)
Atmosfera wydarzenia mocno rozgrzała wszystkich biorących w nim udział. Zapewne to ocieplenie zostało wywołane przez cudowną energię bijącą od zawodników. Trzeba przyznać, że Frydman Triathlon od kilku lat gromadzi w jednym miejscu niesamowitych herosów z całego kraju. Oby tak dalej w następnych edycjach zawodów.


Pełne wyniki na stronie www.sport-timing.pl

Dodano: 2018-07-03
Tagi: triathlon

Reklama