Uwielbiam trudne zawody TRI. Tam gdzie jest ciężko, wymagająco, trzeba walczyć z przewyższeniami, a na mecie usytuowanej w spektakularnym miejscu satysfakcja jest ogromna. Taki właśnie był tegoroczny KARKONOSZMAN.

Zaczęło się w niezwykłym Zamku Czocha koło Leśnej. Odprawa i pasta party w niezwykłych zamkowych wnętrzach już w piątek wieczorem, w przeddzień zawodów wprowadziła nas w niezwykły nastrój. Kameralna atmosfera (na starcie niecała setka uczestników wraz z obowiązkowymi supportami), tak różna od wielkich masowych imprez. Tak jak lubię.


Start pływania o 7 rano. Jezioro Leśniańskie, będące sztucznym zbiornikiem przepływowym okazało się ciepłe. Płynęliśmy jedną rundę (1900m): start u podnóża zamku, najpierw pod prąd (praktycznie niewyczuwalny) wąskimi przesmykami, potem już na otwartej części jeziora, opłynięcie statku zakotwiczonego na środku i powrót do podnóża zamku. Wyjście z wody przy pomoście, potem wspinaczka w terenie i po stromych kamiennych schodach do zamku - pierwsza strefa zmian na zamkowym dziedzińcu. Niezwykła sceneria. Część rowerowa wymagająca: 84 km z 1860 m przewyższenia, z Zamku Czocha przez Pobiedną, Świeradów-Zdrój, Szklarską Porębę, Jagniątków, Przesiekę i Sosnówkę aż do Karpacza Górnego. Kilka wymagających podjazdów, nie brakowało też szybkich odcinków w dół. Łącznie ze słynnym Zakrętem Śmierci w Szklarskiej. Wiedziałem że będzie ciężko, wiedziałem też że nie jestem w pełni sił – nie zregenerowałem się w pełni po zeszłotygodniowych całodobowych zawodach MTB 24H w Finale Ligure. Brakowało mi świeżości, czułem że jadę dużo poniżej moich oczekiwań i normalnych możliwości. Obyło się bez przygód, chociaż na jednym z zakrętów na zjeździe trochę przeszarżowałem i ratowałem się poboczem przy ponad 50 km/h. Ostatni kilkukilometrowy wymagający podjazd do Karpacza Górnego wyjątkowo dał mi w kość, nie było mowy o odpoczynku przed biegiem. A było co biec. Na początek spokojnie, niezbyt trudno około 3 km szutrem lekko w górę, ale na nogach sztywnych po rowerze, potem kilka kilometrów zbiegu do asfaltu, którym już tylko w górę 6 km do Przełęczy Karkonoskiej. Na asfalcie lekki trucht, a potem już marsz, stromo. Tutaj też mocno poczułem brak pełnej regeneracji. Na przełęczy wspaniałe widoki, również na czeską stronę. I tutaj zaczęło się już typowo górskie podłoże, trasa prowadziła 8 km czerwonym szlakiem na wschód, aż do Domu Śląskiego na Przełęczy pod Śnieżką, skąd już pozostał niespełna kilometr – ostatnie strome podejście zakosami na Śnieżkę - w moim przypadku pokonane w zacinającym deszczu. Meta na Śnieżce – medal na szyję, szybkie przebranie się w suche ciuchy (dzięki Darek :) ) i gorąca czekolada w schronisku, wśród turystów i zawodników czekających na poprawę pogody i zejście do Domu Śląskiego na ceremonię zakończenia imprezy.


Zwycięzcą tegorocznej edycji został Michał Rajca (GT RAT), który z z czasem 5.08.01 zdeklasował rywali, kończąc zawody ponad pół godziny przed kolejnymi zawodnikami. Miał zdecydowanie najsilniejszy rower ze wszystkich, a na biegu był też poza zasięgiem powiększając znacznie wypracowaną wcześniej przewagę. Zawody ukończyło 8 kobiet, najszybsza była Olimpia Wojtyło (GT RAT) – 6.12.57.

W moim przypadku wynik znacznie poniżej moich możliwości i oczekiwań, ale satysfakcja z pokonania dystansu i ukończenia tych naprawdę trudnych zawodów i to w tydzień po całodobowym ściganiu w Finale Ligure – ogromna !!! Karkonoszman to niezwykłe zawody, dla tych którzy szukają ciekawych, wyjątkowych imprez TRI, rozgrywanych w niezwykłej scenerii, świetnej atmosferze i doskonale zorganizowanych.


Dodano: 2017-06-19

Autor: Tekst: Zbyszek Mossoczy

Reklama